... czyli o nowych zastosowaniach znienawidzonych siatek.
We wspomnianej przeze mnie książce "Wanna z kolumnadą" Filipa Springera jest cały, smutny rozdział poświęcony przesyceniu przestrzeni publicznej reklamami. Jako najgorszy z najgorszych typów reklam wymienia wielkoformatowe siatki zasłaniające bloki, drapacze chmur, stadiony itp.
Ciekawe co by powiedział na andrychowski wynalazek, by siatki wykorzystać nie jako reklamy, ale jako nową technikę remontową?
![]() |
styczeń 2015 |
![]() |
styczeń 2015 |
![]() |
styczeń 2015 |
Kamienica w najładniejszej części miasta (teoretycznie najładniejsze 80m) została pechowo sprzedana. Odbył się przepisowy przetarg, wyłoniono zwycięzcę, który na łamach Nowin Andrychowskich udzielił nawet wywiadu. Zapowiadał, że zrobi w kamienicy pasaż handlowy z prawdziwego zdarzenia. Jeśli mnie pamięć nie myli, to obiecywał (w tym wywiadzie) krokodyla pod szklaną podłogą, który miał przyciągać klientów. Co z tego wyszło, wszyscy widzimy. Kamienica niszczeje, szpeci miasto i... daje zły przykład. Śladem inwestora poszło bowiem miasto: wysiedliło mieszkańców z kamienicy obok i dopasowuje się do suskiego inwestora, czyli nie robi nic (to chyba w celu zachowania ładu przestrzennego: wpasuj się w otoczenie, czyli buduj podobnie brzydki dom). Z informacji prasowych wynika, że władzom brak pomysłu, co zrobić z zabytkiem (najładniejsza i najdroższa pod względem stawek za wynajem lokali ulica w mieście, a władzom brak pomysłu...)
Z takim suskim pseudoinwestorem obecnie niewiele można zrobić. Podobnie pechowa sprzedaż przytrafiła się w latach 90tych, gdy ogromne tereny przemysłowe kupił Pilch. Miała tu powstać fabryka płytek ceramicznych (znam nawet takich, którzy pod te plany wybrali studia - kierunek ceramika - i dzisiaj są dyplomowanymi inżynierami w tej dziedzinie ;-) ).
Czytając na temat SSE (Specjane Strefy Ekonomiczne) natrafiłem na rozwiązanie, które nazywane jest przez wielu (nawet przez mojego ulubieńca Korwina) reliktem PRLu. Chodzi mi o użytkowanie wieczyste. W SSE ziemi się nie kupuje (przynajmniej na początku), a jedynie nabywa się prawo użytkowania wieczystego. Jeśli właściciel użytkuje teren zgodnie z umową, to Skarb Państwa (bo to SP jest właścicielem terenów w SSE) pozwala mu nabyć po jakimś czasie ziemię na własność. Jeśli jednak nie dotrzymał warunków inwestycji (np. nie rozpoczął inwestycji, nie postawił fabryki, użytkuje teren niezgodnie z przeznaczeniem) to odbiera mu się prawo użytkowania wieczystego i szuka kolejnego nabywcy terenów. W ten sposób najbardziej atrakcyjne działki, uzbrojone, z dobrym dojazdem, w które miasto wpompowało mnóstwo pieniędzy (z nadzieją na ich zwrot w postaci podatków od nieruchomości) nie "leżą odłogiem" oraz nie są traktowane przez biznesmenów jak lokata kapitału. Obowiązuje zasada "Nie budujesz, to wypad - nie zajmuj terenu".
Po tej smutnej historii sprzedaży kamienicy przy ul. Rynek w Andrychowie, władze miasta powinny wyciągnąć wnioski i w przypadku tak reprezentacyjnych miejsc, pomyśleć nad użytkowaniem wieczystym, jako formą przejściową przy sprzedaży nieruchomości (lub inną metodą zabezpieczenia się przed takimi pseudoinwestorami). Andrychów wygląda tragicznie, a centrum najtragiczniej:
![]() |
Obraz nędzy i rozpaczy. Andrychów down town A.D. 2015. |
Kazimierz Szczepański na swoim blogu zamieścił kiedyś zdjęcia z czerwca 1945 r. Miesiąc po zakończeniu wojny widok z ul. Krakowskiej w stronę parku miejskiego był taki:
![]() |
Czerwiec 1945. Miesiąc po zakończeniu wojny. Kostka granitowa na drodze. źródło |
Zdjęcie zrobione dzisiaj. Widok gorszy niż tuż po wojnie:
![]() |
Styczeń 2015. Asfalt zamiast granitu, reklamy zamiast okien. |
Kamienica stoi jak stała, ale przez te okna pozatykane reklamami wygląda gorzej niż w 1945. Reklamy, to chyba jedyna "inwestycja" od czasów wojny. Miasto jest przebrzydkie. Wyremontowane kamienice stanowią nieliczne wyjątki, ale nawet wśród nich są takie, w których kolory dobierano losowo (nie uwierzę, że to czyjś świadomy wybór). Nie wiem skąd w ogóle myśl, że ktoś chciałby tutaj przyjechać na wypoczynek? Poza przyrodą i basenem nie ma tutaj nic co przyciągnęłoby turystów. Mieszkańców również. Ilu znacie takich, którzy marzą, by stąd wyjechać, a ilu takich, którzy chcieliby tutaj zamieszkać?
---
Dzisiaj atak zimy, długo sypał śnieg i nie wszyscy nadążali z odśnieżaniem. Znalazłem przyczynę: służby odśnieżały totalnie (z niem. Total schneeräumung): zero litości dla śniegu i lodu. Oczyszczanie alejek, trawników, liści, drzew i ławek zajmowało więcej czasu niż zwykła tylko jazda pługiem. Za to efekt robi wrażenie (to nie fotomontaż!):
![]() |
Front odśnieżania zbliża się do fontanny na placu Mickiewicza... |
władza nie wie co zrobić z kamienicą, jak pozyskać kasę na remont ale będzie się brać za pałac
OdpowiedzUsuńot taka glosa
Zabytek to zagadka. Prywatny inwestor zdaje sobie sprawę z ograniczeń i dlatego np. na taką "willę" na ul. Batorego chętnych brak (4 przetargi).
UsuńJa coś tam wcześniej słyszałem o kosztach renowacji staroci, ale dopiero historia spawania napisu "Arbeit macht frei" uzmysłowiła mi jak bardzo kosztowne są takie prace.
Nie miałem kogo zapytać, czy w przeszłości miasto prowadziło renowację jakiegokolwiek zabytku (poza kaplicami)? Ciekawe jak poszło?
PS.
Na temat samolotu mam takie samo zdanie jak ty ;-)
Odlot!
w sprawie samolotu przeczytaj o argumentacji Frysia
Usuńręce opadają
Bardzo lubię felietony p. Frysia (jeśli to ten związany z SLD), ale ta argumentacja rzeczywiście słabiutka.
UsuńBrawo Łukasz! Cieszę się, że kiedyś trafiłam na Twój blog .Piszesz świetnie o tym, o czym wszyscy wiedzą, widzą ale udają , że jest OK. Czekam z niecierpliwością na Twoje decyzje, bo myślę ,że takich jak Ty potrzeba w naszym mieście - niekoniecznie prowadzących blogi- a na innych- jakże słabiuuuuuuuuuuuuutko obsadzonych w chwili obecnej tzw." stanowiskach"
OdpowiedzUsuńPanie Łukaszu, kandyduj Pan do Sosnowca, poprą wszyscy kibole Zagłębia! Pisać będzie o czym na blogu oj będzie
OdpowiedzUsuńDopiero dziś trafiłam na Twojego bloga. Mam jedną uwagę. Na tym zdjęciu z różową kamienicą jedno okno jest niezaklejone reklamami , bo tam zawsze widać głowę tej fryzjerki co to obczaja cały Andrychów.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie załapała się w moim niedzielnym ujęciu. Czekałem chwilę aż ktoś będzie przechodzić, żeby ujęcie było ciekawsze, ale w mieście żywej duszy nie było w tym czasie.
Usuń