Jadąc od Andrychowa w stronę Bielska nagle wjeżdżamy na równy asfalt z wyraźnym oznakowaniem poziomym.Wzdłuż drogi nowiuteńki szeroki chodnik. Tak można jeździć! |
Odcinek graniczący z tym nowym (200 m dalej, w stronę Andrychowa) Dziury, brak linii, brak chodnika, brak ograniczeń. |
Ale jesteśmy w Polsce, w Czańcu i zarządca drogi ma zupełnie inne zdanie na ten temat. Otóż pędząc po tej syfiatej drodze z Roczyn w stronę Bielska (nocą z dopuszczalną prędkością 60 km/h) nagle wjeżdżamy na ten nowiuteńki odcinek i musimy... zwolnić do 40 km/h.
Znak ograniczający prędkość na nowiuteńkim odcinku. |
Koniec ograniczeń. Gazu! |
Dlaczego?!
Chyba zrozumiałem, o co w tym chodzi. Dobrych dróg mamy jak na lekarstwo. Władze mają dwa sposoby by wydłużyć obywatelom czas spędzany na przyjemnej jeździe po dobrych drogach.
Sposób nr 1 jest prosty i znany, ale kosztowny i czasochłonny: budować, budować i jeszcze raz budować.
A sposób nr 2?
Kto z lekcji fizyki pamięta wzór na drogę (S = V*t, czyli droga to iloczyn prędkości i czasu) ten szybko przekształci ten wzór we wzór na czas t = S/V (czyli czas to iloraz drogi/prędkości). Dzięki temu zauważy, że ilość czasu spędzanego na dobrych drogach można obywatelom wydłużyć nie tylko poprzez kosztowną budowę nowych dróg (zwiększając wartość S), ale również przez ograniczenie na nich dopuszczalnej prędkości (zmniejszając wartość V). Jest to sposób znacznie tańszy i nie tak banalny jak budowanie, a przecież o to chodzi, prawda?
dobre :))))
OdpowiedzUsuńpo pachy
Wyślij to do Ministra infrastruktury.
OdpowiedzUsuńNie ma co ryzykować. Wolę obecne 140 km/h na autostradzie od np. 100 km/h.
Usuń