Jeszcze nie tak dawno użalałem się nad losem rodziców, którzy by otrzymać tzw. becikowe, zmuszeni są dostarczyć do urzędu stertę dokumentów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale wszystkie wymagane przez OPS dokumenty są w jakiś sposób zarchiwizowane w państwowych bazach danych i wystarczyłoby skoordynować pracę różnych urzędów, by żądane dokumenty pozyskiwał za nas OPS jednym kliknięciem myszki. "Nie da się tak" odpowiadają urzędnicy.
Takie marzenie o "przyjaznym urzędzie" zaświtało mi wtedy głowie. Nie minął miesiąc, a marzenie się spełniło. Niestety...
Takie marzenie o "przyjaznym urzędzie" zaświtało mi wtedy głowie. Nie minął miesiąc, a marzenie się spełniło. Niestety...
Zakupy
W zeszłym roku kupiłem maleńką działkę. Wychodząc od notariusza zapytałem, czy to już wszystkie formalności, czy mam coś jeszcze zgłosić w urzędzie miasta, urzędzie skarbowym itp.? Pani w kancelarii odpowiedziała, że nie, że wszystko co musiałem zgłosić, już zgłosiłem.
Trochę dziwił mnie fakt, że nie musiałem o niczym informować Urzędu Miasta. Przecież za pole płaci się podatek. Skąd będą wiedzieć, że mam płacić? Ale zaufałem doświadczonemu notariuszowi.
Początkiem maja dostałem pismo z UM w Andrychowie, w którym urzędniczka poinformowała mnie, że UM wie, że nabyłem (tu wszystkie dane moje i mojej żony) nieruchomość od pana X (tu pełne dane pana i pani X), że ma ona taką i taką powierzchnię, że jej składowe to kawałek drogi i pastwisko którejś tam klasy (o klasie gruntu nie miałem pojęcia) i oczywiście najważniejsze, że z tego tytułu muszę zapłacić podatek od nieruchomości.
Oprócz powyższych informacji w kopercie znalazł się wniosek, który powinienem wypełnić. Ale jakiż to był wniosek!? Wypełniony (ołówkiem)!
Urzędnik dokładnie sprawdził co zakupiłem, wpisał to w odpowiednich polach i wskazał "X"ami gdzie mam podpisać. "Absolutely fuckin good job!" jak mawiał mój amerykański szef! |
Musiałem tylko poprawić wszystko długopisem, zanieść to do UM i sprawa załatwiona! Trwało to może 3 minuty. Prawdziwie przyjazny urząd!
Przecież dokładnie tak samo mogłoby być z becikowym. UM dostaje informację ze szpitala o narodzinach dziecka, sprawdza sobie w skarbówce dochody rodziców i jeśli spełniają kryteria, to przesyła świadczenie (na konto, które podaje skarbówka lub przekazem pocztowym).
Dojenie a dokarmianie
Dlaczego tak nie jest? Mam przeczucie graniczące z pewnością, że tylko dlatego, ponieważ "dział pomocy społecznej" rozdaje pieniądze i bardzo ciężko mu się z nimi rozstawać natomiast "dział podatków" zasysa pieniądze podatników do kasy UM i stąd jego wysoka motywacja do pracy.
Wystarczy, że zmienia się kierunek przepływu pieniędzy, a nagle wszystkie problemy dot. współpracy z różnymi urzędami (UM, sądy, kancelarie notarialne, skarbówka itd.) udaje się rozwiązać. "Dojenie" idzie nadzwyczaj sprawnie. "Dokarmianie" wprost przeciwnie.
---
Oddałem cesarzowi co cesarskie, ale na przyszłość postanowiłem moim fantazjom o "przyjaznym urzędzie" cuglów nie popuszczać.
to jaskrawy przykład działania państwa opresyjnego
OdpowiedzUsuńgdzie obywatel jest dla państwa, a nie państwo dla obywatela
w takim niestety ciągle żyjemy :(
Ale grzeczna forma jest przy tym zachowana. Spokojnie mogli przysłać wezwanie do zapłaty. Oszczędziłoby to czasu na wizyty w UM, ale byłoby nieeleganckie ;-)
Usuń