wtorek, 26 maja 2015

Spełnione życzenie jako forma kary

"Jak Pan Bóg już nie ma innego wyjścia, aby ukarać grzesznika, to spełnia jego życzenia". 


Jeszcze nie tak dawno użalałem się nad losem rodziców, którzy by otrzymać tzw. becikowe, zmuszeni są dostarczyć do urzędu stertę dokumentów. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale wszystkie wymagane przez OPS dokumenty są w jakiś sposób zarchiwizowane w państwowych bazach danych i wystarczyłoby skoordynować pracę różnych urzędów, by żądane dokumenty pozyskiwał za nas OPS jednym kliknięciem myszki. "Nie da się tak" odpowiadają urzędnicy.

Takie marzenie o "przyjaznym urzędzie" zaświtało mi wtedy głowie. Nie minął miesiąc, a marzenie się spełniło. Niestety...

Zakupy

W zeszłym roku kupiłem maleńką działkę. Wychodząc od notariusza zapytałem, czy to już wszystkie formalności, czy mam coś jeszcze zgłosić w urzędzie miasta, urzędzie skarbowym itp.? Pani w kancelarii odpowiedziała, że nie, że wszystko co musiałem zgłosić, już zgłosiłem. 

Trochę dziwił mnie fakt, że nie musiałem o niczym informować Urzędu Miasta. Przecież za pole płaci się podatek. Skąd będą wiedzieć, że mam płacić? Ale zaufałem doświadczonemu notariuszowi.

Początkiem maja dostałem pismo z UM w Andrychowie, w którym urzędniczka poinformowała mnie, że UM wie, że nabyłem (tu wszystkie dane moje i mojej żony)  nieruchomość od pana X (tu pełne dane pana i pani X), że ma ona taką i taką powierzchnię, że jej składowe to kawałek drogi i pastwisko którejś tam klasy (o klasie gruntu nie miałem pojęcia) i oczywiście najważniejsze, że z tego tytułu muszę zapłacić podatek od nieruchomości.

Oprócz powyższych informacji w kopercie znalazł się wniosek, który powinienem wypełnić. Ale jakiż to był wniosek!? Wypełniony (ołówkiem)! 
Urzędnik dokładnie sprawdził co zakupiłem, wpisał to w 
odpowiednich polach i wskazał "X"ami gdzie mam podpisać.
"Absolutely fuckin good job!" jak mawiał mój amerykański szef!
Musiałem tylko poprawić wszystko długopisem, zanieść to do UM i sprawa załatwiona! Trwało to może 3 minuty. Prawdziwie przyjazny urząd!

Przecież dokładnie tak samo mogłoby być z becikowym. UM dostaje informację ze szpitala o narodzinach dziecka, sprawdza sobie w skarbówce dochody rodziców i jeśli spełniają kryteria, to przesyła świadczenie (na konto, które podaje skarbówka lub przekazem pocztowym). 

Dojenie a dokarmianie

Dlaczego tak nie jest? Mam przeczucie graniczące z pewnością, że tylko dlatego, ponieważ "dział pomocy społecznej" rozdaje pieniądze i bardzo ciężko mu się z nimi rozstawać natomiast "dział podatków" zasysa pieniądze podatników do kasy UM i stąd jego wysoka motywacja do pracy.

 Wystarczy, że zmienia się kierunek przepływu pieniędzy, a nagle wszystkie problemy dot. współpracy z różnymi urzędami (UM, sądy, kancelarie notarialne, skarbówka itd.) udaje się rozwiązać. "Dojenie" idzie nadzwyczaj sprawnie. "Dokarmianie" wprost przeciwnie. 

---

Oddałem cesarzowi co cesarskie, ale na przyszłość postanowiłem moim fantazjom o "przyjaznym urzędzie" cuglów nie popuszczać.

2 komentarze:

  1. to jaskrawy przykład działania państwa opresyjnego
    gdzie obywatel jest dla państwa, a nie państwo dla obywatela
    w takim niestety ciągle żyjemy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale grzeczna forma jest przy tym zachowana. Spokojnie mogli przysłać wezwanie do zapłaty. Oszczędziłoby to czasu na wizyty w UM, ale byłoby nieeleganckie ;-)

      Usuń

Popularne posty

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *