niedziela, 22 marca 2015

Bardzo krótki poradnik rodzica

Poporodowy spadek formy

   Przyjście dziecka na świat to punkt zwrotny w życiu bezdzietnej dotychczas rodziny. Zanim przywyknie się do całkowicie zaburzonego planu dnia, zanim ustali się w miarę powtarzalny schemat działań z/wokół dziecka (by następnie wygospodarować pomiędzy powtarzalnymi rytuałami choć trochę czasu dla siebie) minie sporo czasu. Pierwsze pół roku to okropna nuda. Nic poza płaczem i chorobami się nie dzieje. Pół biedy w przypadku ojców: mogą sobie iść do pracy, co w zupełności wystarcza, by odpocząć od niemowlaka. Ale mamy mają naprawdę niewesoło. Oprócz trudów ciąży i porodu, z których wszyscy zdają sobie sprawę, na mamy czyha wróg cichy lecz nie mniej groźny: otępienie.
Przebywanie godzinami w tak monotonnym otoczeniu musi odbierać kilka punktów ze wskaźnika IQ. Jeśli długo karmią piersią, to zjawisko (domniemane przeze mnie) jest potęgowane przez przemęczenie. Proponowałem kilku ciężarnym koleżankom wykonanie trzech oddalonych od siebie w czasie testów na inteligencję: pierwszy w ostatnim dniu pracy przed pójściem na L4, kolejny kilka dni po urodzeniu dziecka, i ostatni pod sam koniec urlopu macierzyńskiego, ponieważ mam przeczucie graniczące z pewnością, że  spadek IQ  (miejmy nadzieję, że jedynie niewielki...) byłby widoczny jak na dłoni.*

Kim zastąpić karmienie piersią

   Niektórym matkom (szczęściarom) natura przychodzi z pomocą i mogą karmić piersią tylko bardzo krótki czas, dzięki czemu, tą fascynującą czynnością w nocy może zajmować się mężczyzna (zrelaksowany po całym dniu pracy). Osobiście doszedłem w tym do takiej wprawy, że przygotowanie "napoju" w idealnej temperaturze zajmowało mi równą minutę, a tych minut w ciągu nocy zbierało się zaledwie pięć i to tylko przez pierwsze 3 lata. Koniec nocnego karmienia następuje nagle i już nigdy nie wraca, a dzięki temu, że karmienia dokonywał tata, śmiało może sobie przypisać wszystkie zasługi w tym pamiętnym wydarzeniu.

Konieczne AGD

  Najważniejszym sprzętem AGD jest oczywiście kuchenka mikrofalowa służąca do podgrzewania wody na mleko. Podgrzewacz butelek bierze zdecydowanie więcej prądu, dlatego go nie polecam. Z wielu gadżetów, tylko jeden zyskał moje uznanie: mata z czujnikiem oddechu. Na pozostałe nie warto wydawać złamanego grosza. 

Zabawki

   Jak już przebrniemy pierwsze pół roku, to zaczyna się u dziecka era zabawek. W mieszkaniu zbierają się kilogramy kolorowego plastiku, którymi i tak dziecko się nie bawi, a jeśli już, to woła do zabawy rodzica/ów. Rodzice znudzeni układaniem po raz setny ZOO z klocków kupują coraz to nowe zabawki, by dziecko znalazło sobie zajęcie. Niestety dziecko (jedynak) nie jest w stanie bawić się same dłużej niż minutę. Czy żeby "dostać" od dziecka choć chwilę wolnego musimy kupować kilka nowych zabawek? Kiedyś może tak było, ale dzisiaj wszystko zmienił jeden wynalazek: tablet. 

Tablet to najfantastyczniejsza zabawka dla dziecka. Wciąga jak woda, jest mała, cicha!, stosunkowo tania (zwłaszcza jak porównać z kosztem zakupu kilkudziesięciu innych zabawek w ciągu kilku lat), trwała, mobilna, a jej sprzątnięcie trwa sekundę. Rodzice szczególnie wrażliwi na funkcję edukacyjną zabawek docenią różnorodność gier i aplikacji dostosowanych do poziomu rozwoju dziecka.O ile w przypadku tradycyjnych zabawek ciężko stwierdzić skuteczność ukrytej w nich funkcji edukacyjnej (jakąż funkcję edukacyjną może pełnić szmaciana, szeleszcząca mata z pałąkiem, do którego przyczepia się szmaciane zabawki?), o tyle w przypadku tabletu nim się obejrzymy, nasze dziecko będzie potrafiło czytać, pisać (korzystając z klawiatury, czyli tak jak będzie pisać w 99,9% przypadków w swoim  życiu) i liczyć. 5 latek wpisujący w wyszukiwarce frazy jest raczej standardem, a nie szczególnie genialnym odstępstwem jak mają w zwyczaju sądzić rodzice. 

Ktoś może poddać wątpliwość tę metodę nauki czytania i pisania, bo przecież obecne urządzenia mają możliwość głosowego wyszukiwania haseł. Otóż jak się przekonałem na przykładzie własnego syna, być może ta funkcja nie motywuje do nauki pisania, ale za to stanowi świetne wsparcie dla pracy wykonywanej przez logopedę. Kiedyś przyłapałem syna w pokoju z tabletem, pomimo tygodniowego zakazu, który na niego nałożyliśmy w ramach kary (groźba "bo dostaniesz karę: tydzień bez tabletu!" - działa zawsze). Zaciekawiony sprawdziłem czego szukał w internecie, korzystając z funkcji głosowego wprowadzania żądanej frazy. Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem, ponieważ googlował frazę "śmietana dwunastka"!. Co się okazało? Ten wielki miłośnik niebezpiecznych zwierząt (im bardziej niebezpieczne, tym większe zainteresowanie w nim wzbudza) ma na youtube swój ulubiony film: dokument o najgroźniejszych zwierzętach na ziemi. Wyszukując go, mówił niewyraźnie "Śmiertelna dwunastka" (tytuł), co google rozumiał jako "śmietana dwunastka". Takie "problemy"  motywowały go do coraz wyraźniejszego mówienia. Dzisiaj ten problem nie istnieje i moim zdaniem tablet ma w tym swój wielki udział.

   Kiedyś zobaczyłem, że mój siostrzeniec z zaciekawieniem ogląda takie filmy (proszę nie oglądać całego, to tylko przykład): 
          
... i od razu pojawiła mi się w głowie wizja nieznana w rzeczywistości: dzięki tabletowi można uniknąć wszechobecnego syfu związanego z kruszeniem się czekolady z jajek-niespodzianek, której dzieci i tak nie jedzą (co dopiero w takiej ilości jak na filmie), bo interesuje je tylko niespodzianka ukryta w jajku. A tu proszę: 12 jajek, za darmo, bez brudzenia ubrań, brudzenia siebie, bez niszczenia zębów. Marzenie!

   Moje doświadczenia i przemyślenia po 6 latach wychowywania syna zamierzam wykorzystać w przemyślany sposób przy drugim dziecku i już wiem, że tablet będzie odgrywał najważniejszą rolę wśród zabawek (o ile inne zabawki w ogóle będą...?).

Porodoprzyspieszacz

   Póki co ćwiczę jeżdżenie z żoną do porodu, choć sam rodzić nie zamierzam**. Niebawem pojadę 5. raz, a kto wie, czy będzie to ostatnie słowo tego niecierpliwego dzieciaka?! Lekarze nie znają przyczyny dlaczego tak się dzieje, dlaczego mały/mała pcha się tak wcześnie na ten świat? Oni nie wiedzą, ale ja powoli się domyślam. Podobno dziecko już w brzuchu czuje/słyszy, co dzieje się na zewnątrz i w jakiś sposób na to reaguje, a przecież są wartości cenione przez ludzi wyżej niż własne zdrowie/życie (przejawem tego nich będą choćby sporty ekstremalne), które popychają ich do ryzykownych zachowań. Prawdopodobnie taki właśnie bodziec działa na moje drugie dziecko. Pierwsze urodziło się punktualnie, a drugie chce przyjść na  świat dużo przed czasem. Według mnie najbardziej prawdopodobnym bodźcem, który występuje w domu obecnie, a którego podczas pierwszej ciąży nie było, jest... tablet.

Ale jak tę hipotezę sprawdzić? To dużo trudniejsze niż zmierzyć zmienność IQ młodych matek.



---
* To jest tylko hipoteza, więc zanim ktoś zaprzeczy warto byłoby zaprojektować i wykonać badanie., którego wstępny schemat przedstawiłem. Ponieważ chętnych wśród znajomych jak dotychczas brak, to z przyjemnością opłacę/zorganizuję testy nieznajomym ochotniczkom. Nie muszę znać wyniku. Interesuje mnie tylko ew. różnica w wynikach testów. Może niektórym się polepszy?

** autor jest w tej grupie mężczyzn, która znacznie wyżej ceni sobie udział przy poczęciu od obecności przy porodzie.

AKTUALIZACJA 16.11.2020 (ponad 5 lat po publikacji)
Jestem osobą zadowoloną ze swojego życia i dokonanych wyborów. Gdy ktoś mnie pytał, co bym zmienił w życiu, gdybym mógł cofnąć czas, to najczęściej odpowiadałem, że raczej nic (mówię o rzeczach ważnych). Ale dzisiaj mogę odpowiedzieć, że największym życiowym błędem (którego nie chcę ponownie popełnić) było kupno dziewięciolatkowi telefonu. Siła uzależnienia i tempo w jakim ono się rozwija zaskoczyły mnie. Odwyk jest trudny, długotrwały, kosztowny, bez gwarancji powodzenia. To straszne uczucie, gdy doskonale wiesz, że sam ponosisz winę za ten syf, w który wpadają twoje dzieci. I jak już widzisz światełko w tunelu, jak masz wrażenie, że meta jest tuż tuż, wtedy "wpada" covid i niweczy cały włożony wysiłek, bo e-lekcje wymuszają spędzanie przez dzieci czasu przed komputerem, a co za tym idzie ograniczenie wpływu rodziców na ten czas. 
A jestem przekonany, że to nie bzdurne treści, które wciągają dzieci są problemem, ale przede wszystkim czas, który buduje przyzwyczajenie.

4 komentarze:

  1. Przebywam właśnie z moimi dziećmi w szpitalu. Rotawirus + gorączka + kaszel + troje dzieci + cztery ściany = marudzenie + płacz + znudzenie + rodzice na skraju wyczerpania. Marzy mi się teraz tablet z dostępem do internetu, może mógłbym włączyć dzieciom bajkę, może byliby spokojni parę chwil, może miałbym w końcu 2 minuty żeby... pójść siku!

    P.S.
    Moja współlokatorka zapytała mnie dlaczego w więzieniu (widzimy je za oknem) nie muszą płacić za telewizję i mają lepsze jedzenie...

    Tak sobie myślę że jedyną przewagę jaką mamy nad więźniami to to że... możemy wyjść na własne żądanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję. Trójka dzieci w szpitalu to musi być horror.

      Usuń
  2. "autor jest w tej grupie mężczyzn, która znacznie wyżej ceni sobie udział przy poczęciu.....". To niewątpliwie duży +, potrafić to zrobić :-)..wow. Ale ta grupa mężczyzn, która jest zarówno przy poczęciu jak i przy porodzie to już wyzwanie - nie dla każdego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój dobry znajomy po drugim porodzie rodzinnym powiedział (z pełną powagą), że "jego udział w porodzie był konieczny, bo żona by sobie bez niego na pewno nie poradziła."
      To się nazywa poczucie własnej niezbędności!

      Usuń

Popularne posty

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *