piątek, 19 grudnia 2014

Ucieczka z miast

Czytam wiadomości o kolejnej budowie nowej drogi i chodnika na skraju gminy (do jakiegoś zadupia, gdzie stoją może 4 domy), a sam, od 10 lat, chodzę po dziurawym i sfalowanym chodniku. Chodzę ja i jeszcze z 600 osób dziennie, w tym coraz więcej osób starszych z tzw. "balkonikami".
Czytam o podwyżkach opłat za ścieki i zastanawiam się, gdzie jest przyczyna? Na wiele pytań, nawet nie szukałem odpowiedzi, ale najlepsze są odpowiedzi na pytania, których wcześniej nie potrafiłem nawet zadać. Przywoływana poprzednio książka "Wanna z kolumnadą" Filipa Springera - zbiór reportaży o polskiej przestrzeni - nieco mnie oświeciła w temacie miast i wsi.



Marzenie niemal każdego Polaka: dom z ogródkiem, najlepiej z ładnym widokiem i w spokojnej okolicy.  Mieszkańcy miast chcą uciec na wieś, bo miasta/osiedla są zaniedbane, zakorkowane, niebezpieczne, a często "niszczone" poprzez źle zaprojektowane inwestycje. Ponadto, jeśli ktoś ma działkę na wsi, to często kalkuluje, że w cenie mieszkania w mieście postawi mały domek. Z dnia na dzień chętnych do opuszczenia miasta przybywa. To zarazem skutkiem i przyczyną tego, że w polskich miastach żyje się źle.

Żeby zrozumieć o czym będzie mowa w poniższym tekście, trzeba porównać 2 poniższe zdjęcia satelitarne (dla podkreślenia różnic są w tej samej skali). Przykładowa zabudowa podmiejska w Kanadzie, w okręgu porównywalnym pod wzg. liczby ludności z gm . Andrychów. Różnica jest w dochodach. To bardzo bogaty region, "ociekający pieniędzmi z ropy". Mieszkańcy są znacznie bardziej zamożni od andrychowian, a jednak budują w ten sposób:
Zwarta zabudowa (domy jednorodzinne "w kupie") ogranicza koszty infrastruktury, ułatwia zorganizowanie transportu, dogodną dla wszystkich lokalizację szkół, przedszkoli i sprawne rozwiązywanie problemów urbanistycznych.
"Domy, a w okół nich las".



Dla porównania identyczne zbliżenie na nasz region (Inwałd). Różnica aż bije po oczach:
Koszmar burmistrzów, skarbników i inżynierów. "Las, a wokół niego domy".

 W Polsce są miejsca takie jak to w Kanadzie, ale w Kanadzie takich jak w Polsce nie znalazłem.

Krok po kroku

Krok pierwszy: działka.
Jakaś nam się podoba, ale okazuje się, że to pole. Właściciel pola widząc, że mógłby zrobić dobry interes na sprzedaży działek, rozpoczyna starania w wprowadzenie korzystnych dla niego zapisów w MPZP. W wyborach popiera więc radnych, którzy obiecują "ułatwienia w budowaniu" i obiecują odpowiednie zmiany. Właściciele działek wnoszą swoje uwagi - najczęściej takie, by ich pola leżące odłogiem, zamienić na dz. budowlane. Głosami radnych pola zamieniają się w działki budowlane, ponieważ radni nie chcą się narazić swoim wyborcom (owym właścicielom działek rolnych i przyszłym inwestorom). Pierwszy krok zostaje wykonany. Ogólnopolski oportunizm radnych zaowocował tym, że na utworzonych terenach budowlanych mogłoby zamieszkać 300 milionów ludzi.

Krok drugi: media
Żeby wybudować domy, działki trzeba uzbroić chociażby w wodę, gaz, prąd i kanalizację (to już luksus). Instytut Badań i Ekspertyz Samorządowych (IBiES) wyliczył, że doprowadzenie do nowego domu tylko tych mediów, to średni koszt 130 000 zł (przyczyną wysokich kosztów jest właśnie "rozlana" zabudowa prezentowana na zdjęciu powyżej). Skąd gmina bierze pieniądze? Z podatków od mieszkańców, którzy nie mają żadnego interesu w tym, żeby ich podatki szły na uzbrojenie nowych terenów. Pan płaci, pani płaci, państwo płacą i to gigantyczne pieniądze. Właśnie tak się dzieje: w zadupia, w których zamarzył swoją willę wybudować jakiś lokalny maharadża, pompowane są publiczne pieniądze na uzbrojenie terenu, podczas gdy tereny najgęściej zamieszkane podupadają, bo na utrzymanie ich w dobrym stanie nie ma pieniędzy. Dziurawe chodniki, małe parkingi, brud, zapuszczone miejsca rekreacji, brzydota (reklamy, na murach: "KS Beskid i Cracovia rules") powodują, że ludzie marzą o tym, by jak najszybszej się stamtąd wyprowadzić do "domu z ogródkiem". Każdy nowy dom w terenie nieuzbrojonym to 130 000 zł z kasy gminy. Ile takich domów powstaje rocznie?

Krok trzeci: infrastruktura
W tych 130 000 zł nie ma  drogi, chodnika, oświetlenia ulicy, nie mówiąc już o zorganizowaniu tam jakiegoś transportu publicznego. Kolejne uchwały kierują miliony złotych w miejsca, gdzie kilku/kilkunastu ludzi wybudowało swoje domy. Na drogę do willi pod lasem zrzucają się mieszkańcy gminy/miasta. Tak to działa w Polsce, bo w "całym cywilizowanym świecie koszty nowej urbanizacji ponoszą ci, którzy będą z niej korzystać" - mówi pan Andrzej Olbrysz, który dla IBiES sporządził raport o tych właśnie kosztach i mechanizmach finansowania inwestycji gminnych. Gminy mają narzędzia, by ten stan rzeczy zmienić. Są to: renta planistyczna i opłata adiacencka, z których wpływy, choć częściowo, powinny pokryć koszty uzbrojenia nowych terenów. Pobiera się je od właścicieli nieruchomości, do których infrastruktura została doprowadzana.
Tak to wygląda w teorii, bo w rzeczywistości robi się tak, jak to zrobił andrychowski ZWiK, który koszty infrastruktury na nowych terenach doliczył do opłat za ścieki wszystkim obecnym użytkownikom. Jest to niestety reguła w polskich miastach, ponieważ, ktoś znalazł sposób, by wyżej wymienionych podatków nie płacić:
- Kto płaci rentę lub opłatę adiacencką, ten ma prawnika bez studiów - mówi jeden z deweloperów.  

 A przecież "rozlewanie się" miast pociąga za sobą kolejne problemy i koszty: trzeba zorganizować transport (choćby dla dzieci do szkół średnich), trzeba wybudować szkołę, drogi, chodniki, oświetlenie, przedszkola itp. To koszty, które spadają na gminę. Drugą część dokładają mieszkańcy: wydają krocie na paliwo, marnują mnóstwo czasu wożąc swoje dzieci z domu do szkoły, ze szkoły na basen, z basenu na lekcję angielskiego itp. Jedna z rozmówczyń Springera powiedziała ze smutkiem, że jej dzieci dzieciństwo spędzają na tylnej kanapie samochodu...

Powstaje więc klasyczne błędne koło:
zaniedbane, nieprzyjazne mieszkańcom miasta zachęcają ludzi do przeprowadzki na przedmieścia. Każdy nowy dom wysysa z gminnej kasy (tylko w podstawową infrastrukturę) średnio 130 000 zł. Pieniądze zabierane w podatkach mieszkańcom miast płyną na wieś, przez co miasta stają się coraz bardziej zaniedbane, przez co marzących o wyprowadzce przybywa. Paragraf 22.


Żeby przerwać geometryczne tempo narastania kosztów będących skutkiem suburbanizacji, trzeba "zachęcić jak najwięcej ludzi do mieszkania "w kupie", czyli właśnie w mieście". O tym, jak na tę drogę wstępują pierwsze polskie miasta (podążając za trendem światowym) dodam inny post, wraz z odniesieniem do ew. możliwości stosowania niektórych rozwiązań w małych miastach.
---
kursywą cytaty z "Wanny z kolumnadą" Filipa Springera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *