wtorek, 16 grudnia 2014

Kaczki w Andrychowie

Karpacz, rok 2004 r. W mieście zjawia się znany hotelarz - pan Tadeusz Gołębiewski - jeden z listy stu najbogatszych Polaków. Oznajmia urzędnikom, że chciałby wybudować tu hotel.
Kto widział kiedyś Hotele Gołębiewski (HG), ten wie o jakich kolosach mówimy. Wiadomość pędem obiega gminę i szybko pojawiają się głosy poparcia  jak i sprzeciwu. Za był np. burmistrz, który argumentował, że taka atrakcja przyciągnie turystów i pomoże zwalczyć bezrobocie (stopa bezrobocia w Karpaczu w 2004 r. to 15%). Przeciwników jest znacznie więcej: to głównie właściciele drobnych pensjonatów, ekolodzy i lokalni architekci, którzy nie wyobrażają sobie tak gigantycznej inwestycji niemal w  środku lasu, w miejscowości, w której już czteropiętrowe budynki mocno wychylają się ponad pozostałe.


Lokalni urzędnicy, którzy postanowili nieco zgłębić temat szybko odnajdują kilka historii dot. wcześniejszych inwestycji pana Tadeusza: np. hotel w Białymstoku rozbudowany bez pozwoleń, (gdzie w 2012 r. nakazano rozbiórkę), hotel w Wiśle, który mimo braku wymaganych odbiorów przeciwpożarowych, ruszył pełną parą (doszło nawet do 2 pożarów: dachu i urządzeń basenowych). Pojawiają się więc uzasadnione wątpliwości, co do samego inwestora i jego intencji. Przeciwnicy inwestycji zakładają stowarzyszenie, by skuteczniej prezentować swoje stanowisko. Ale inwestor też nie śpi: by przekonać radnych do zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, zaprasza ich na kilkudniowy pobyt w  "Gołębiewskim" w Wiśle, gdzie dochodzą do wniosku, że plan warto zmienić. Nawet się z tym nie kryją, że działają pod dyktando inwestora. To bardzo miło z ich strony, ale pan Gołębiewski czymś takim jak pozwolenia nie bardzo się przejmuje i równocześnie ze staraniami o zmianę przepisów stosuje metodę faktów dokonanych.

Architektów na państwowych posadach, ekologów i urzędników sprzeciwiających się tej inwestycji najzwyczajniej w świecie zastraszano (pracownikom "budżetówki" dano do zrozumienia, że jeśli będą się "bawić w ekologię" to mogą pożegnać się z pracą) i pomawiano o korupcję:
 - Według wersji Gołębiewskiego miałem wymagać łupku na dachu, bo mam dojścia do hurtowni tego materiału - mówi konserwator zabytków - Wojciech Kapałczyński. - Finezja tej intrygi była mniej więcej taka jak finezja architektury hotelu.*

Pan Tadeusz Gołębiewski, który twierdzi, że "czterdzieści dwa lata wytrzymał w biznesie bez dawania łapówek", funduje Karpaczowi inwestycję w swoim stylu: powstała arcymaszkara (taki tytuł przyznał hotelowi tygodnik "Polityka") jest o 50% wyższa niż zakładał projekt i pozwalały na to lokalne przepisy (hotel miał mieć 28 metrów, ma o 14 m więcej!), a z zewnątrz w żaden sposób nie nawiązuje do architektury regionu (wymagany na elewacji kamień zastąpiono tynkiem, a łupek na dachu - blachą i szklanymi piramidami). "Ufo, które wbiło się w stok" jest obiektem kpin nawet w niemieckiej prasie. W związku ze złamaniem przepisów, dochodzi do wydania nakazu rozbiórki części obiektu.
"Ufo, które wbiło się w stok" / fot. summitpost.org

- Nie wyobrażam sobie, by ktoś nakazał mi rozebrać coś, co zostało wybudowane**- mówi pan Gołębiewski.

Sylwester 2010 r. W "Gołębiu" wielka impreza, na której śpiewa Doda Elektroda, pomimo, że formalnie hotel to jeszcze plac budowy. Inwestor do dziś pozostaje bezkarny, a dzięki wpływom w mediach robi z siebie ofiarę spisku lokalnych architektów, którzy uwzięli się na niego, ponieważ nie mogą przeboleć, że zaprojektowanie hotelu powierzono ludziom spoza woj. dolnośląskiego. Hotel do dzisiaj działa w niezmienionym kształcie.

W 2006 r. - władze miasta  opowiadały, że inwestycja przyciągnie do miasta dodatkowy milion turystów rocznie (to 600% wzrost ruchu turystycznego!). Po dwóch latach działalności hotelu wiadomo, że zamiast planowanego miliona jest 49 tysięcy. To 20 razy mniej niż głosili urzędnicy, by usprawiedliwić swe decyzje. Jednocześnie turystów zagranicznych jest o połowę mniej. Przerwano również budowy kilku mniejszych pensjonatów w Karpaczu.

- To co wydarzyło się w Karpaczu, przywodzi na myśl republiki bananowe. Przedstawiciele samorządu mówili wprost, że chcą zmienić przepisy tylko po to, by zalegalizować samowolę budowlaną inwestora - mówi pan Zbigniew Maćków, przewodniczący Dolnośląskiej Izby Architektów. ***"

---

Powyższa historia to streszczenie jednego z rozdziałów książki Filipa Springera "Wanna z kolumnadą", która porusza temat zupełnie pomijany w debacie publicznej, czyli estetykę polskiej przestrzeni.

Przeczytałem tę historię akurat wtedy, gdy zapadła decyzja nakazująca inwestorowi z Czarnego Gronia (CzG) rozebrać nielegalnie wybudowany tam wyciąg narciarski. Nielegalnie, ponieważ powstał bez decyzji środowiskowej (zignorowanie 1 ustawy), bez pozwolenia na budowę (zignorowanie kolejnej) i pozwolenia wodnoprawnego (czymkolwiek by nie było, ale to kolejne przepisy prawa, którymi inwestor się nie przejmował). Inwestor, tak jak pan Gołębiewski, jest na liście 100 najbogatszych Polaków. Tak jak pan Gołębiewski inwestuje z rozmachem i już mami władze i mieszkańców planami kolejnej inwestycji. Ale to nie koniec podobieństw. Burmistrz Karpacza - pierwszy zwolennik budowy arcymaszkary w Karpaczu - po zakończeniu budowy Gołębiewskiego, wypowiedział się o jego "urodzie" w ten sposób: "Są tam elementy architektury Dubaju, których bym w swoim domu nie zamontował".

Gdy tylko usłyszałem o pomyśle zbudowania w Rzykach całorocznego, sztucznego stoku, od razu na myśl przyszedł mi jego dubajski odpowiednik Ski Dubai. Zadaszony stok, który być może powstanie w Rzykach, jest zaznaczony na kilku projektach np. tutaj
Szary tunel w formie odwróconej rynny, to sztuczny stok , który ma "nieznacznie ingerować w krajobraz". / fot. mamnewsa.pl





Ta długa, szara, odwrócona rynna pomiędzy znaczkiem parkingu a napisem "Turoń" to właśnie sztuczny stok, o którym inwestor na łamach "Newsweeka" mówi, że "jedynie nieznacznie będzie ingerować w krajobraz".

Ponieważ nie istnieje definicja "nieznacznej ingerencji", przedstawiam poniżej zdjęcie sztucznego stoku w Dubaju, który ma ponad 100 m wysokości i z odległości 600 metrów prezentuje się tak:
Widok wysokiego na ok. 100 m Ski Dubai z odległości ok. 600 m / fot. wikipedia



Rozumiem, że jest wiele powodów, by wybudować u nas coś w rodzaju Ski Dubai, ale po co przy tym opowiadać, że "ingerencja w krajobraz będzie niewielka"?

Wróćmy do Karpacza: wielu ludzi było pozytywnie nastawionych do inwestycji Tadeusza Gołębiewskiego, ponieważ liczyli na ciekawe oferty pracy w sektorze usług premium. Hotel zatrudnia ok. 300 osób, ale pracowało ich tam już ponad tysiąc - taka jest rotacja. Kto chce, może szybko znaleźć opinie o tym, jakim pracodawcą jest HG i jakie praktyki są tam powszechnie stosowane. Zaskoczeni? Bo ja nie. Czego można spodziewać się po szefie, który nie przestrzegał prawa budowlanego (za co groziły gigantyczne kary)? Że będzie przestrzegać prawa pracy, za którego łamanie grozi co najwyżej upomnienie i to tylko w przypadku, gdy pracownicy zdobędą się na odwagę i zgłoszą nadużycia?

Ten wywód o inwestycjach wielkich ludzi (znaczy się bogatych) ma swój początek w moich osobistych staraniach o wprowadzenie drobnej zmiany w miejscowych przepisach, które określają jaki dom możemy sobie wybudować w gm. Andrychów. Zamarzył mi się dom nowoczesny. Najbliższy temu, który mi się podoba, ostatnio, w okolicy, widziałem tylko jeden - koło Oświęcimia:
Dom w Zaborzu k. Oświecimia



Żałuję, że nasze prawo nie zna czegoś takiego jak "precedens", bo gdy czytałem butną wypowiedź przedstawiciela ośrodka Czarny Groń, że "decyzja nadzoru budowlanego nie ma szansy się utrzymać" i "żadnej rozbiórki nie będzie", to marzył mi się pomyślny dla inwestora finał tej sprawy. Wtedy sam mógłbym olać prawo budowlane, powołując się na przypadek CzG. Ale, że precedens u nas nie istnieje, to nie czekałem, tylko kilka miesięcy temu skorzystałem z okazji, jaką były rzadkie prace nad zmianami w "Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego dla gminy Andrychów" ("studium"). Złożyłem własną uwagę, wnosząc o zlikwidowanie nakazu budowania domów ze "skośnym" dachem.

Rezultat? Ten sam burmistrz, który w Rzykach pozwolił na wykarczowanie kilku hektarów lasu, który otworzył inwestorowi drogę do postawienia na górskim zboczu odpowiednika Ski Dubai, mi odpisał, że "nie zezwoli na stosowanie nowoczesnych rozwiązań architektonicznych w budownictwie jednorodzinnym, ponieważ takie rozwiązania naruszałyby lokalny ład przestrzenny. W "studium" nowoczesne rozwiązania architektoniczne zostały zastrzeżone dla budynków użyteczności publicznej, dla obiektów turystycznych i dla kościołów."

Władza, wielcy (tzn. bogaci) inwestorzy i księża mogą czerpać garściami z osiągnięć nowoczesnej architektury i budować z duchem naszych czasów, a pozostali, bez znajomości niech budują tak, jak budowano w średniowieczu...


Stąd właśnie tytuł  "Kaczki w Andrychowie", bo jak pisał Jan Brzechwa w wierszu "Kaczki":
"Bez pieniędzy drogie panie,
 dzisiaj nic się nie dostanie"


---
*, **, *** - "Wanna z kolumnadą" Filip Springer, str. 103., 103., 104.
Cytaty inwestora i przedstawiciela CzG: Newsweek, mamnewsa.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *