poniedziałek, 22 lutego 2016

Jak się poniewiera Legendę

...czyli krótka notka o mściwości Amerykanów.

Legenda

"Mój powrót do życia. Nie tylko o kolarstwie" autorstwa Sally Jenkins to jedna z lepiej zapamiętanych przeze mnie książek i chyba pierwsza dot. sportu, jaką przeczytałem. Jezu! Pamiętam jak przeżywałem ją podczas czytania. Nie mogłem wyjść z podziwu dla Lanca Armstronga, dla jego woli walki. Potem nie raz pedałując pod górę szeptałem sobie "dajemy Lance po tę górę, dajemy!". Lance Armstrong - mój (i milionów) bohater.

poniedziałek, 1 lutego 2016

Poziom andrychowskich podstawówek

... czyli co się dzieje w szkołach (poza aferami)?

Staniny niczym punkty

W 1999 roku polski system edukacji przeszedł reformę, w wyniku której pojawiły się gimnazja, a jedną z nowości było wprowadzenie na zakończenie podstawówki "Sprawdzianu szóstoklasisty": dzieci w całej Polsce rozwiązują identyczny zestaw zadań i na tej podstawie ocenia się ich umięjętności, a pośrednio również kondycję szkół. Wyniki egzaminów są ogólnodostępne. Dodatkowo wyniki są "obrobione" statystycznie, dzięki czemu każdy (np. dyrektor szkoły / rodzice) może sprawdzić jak uczniowie danej szkoły poradzili sobie z zadaniami na tle uczniów z innych placówek. Jest to bardzo ważna informacja,

środa, 13 stycznia 2016

Śmierć Gazety Wyborczej?


Początkiem grudnia media obiegła informacja, że pisowski rząd i podległe mu urzędy od 2016 r. ograniczą lub zlikwidują prenumeraty GW i Newsweeka oraz zaprzestaną zamieszczania w obydwu tych gazetach reklam. Czy to rzeczywiście śmierletny cios dla GW i Newsweeka? 

Mane, tekel, fares

Padło na poniedziałkowy numer z 28. grudnia 2015. Poniedziałkowy, czyli drugi po piątku dzień najlepszej sprzedaży tego dziennika.  Kupiłem, policzyłem, oceniłem. Cała GW składała się z 32 stronicowej części głównej, 8 stronicowego dodatku poświęconego historii, 8 stronicowego dodatku promującego wypoczynek na Dolnym Śląsku i 16 stronicowego dodatku poświęconego wydarzeniom lokalnym (kupiłem w Bielsku).

wtorek, 29 grudnia 2015

Zaskoczenie w gminach turystycznych.

czyli o tym, że nikt nie spodziewa się "świętej inkwizycji".


Niemieckie bogactwo

Kilka miesięcy temu, w medialnym szczycie tematu uchodźców, miałem okazję widzieć przygotowania do przyjęcia kilkuset z nich w małej, niemieckiej miejscowości Oberursel - ok. 30 km od Frankfurtu nad Menem.

Na tę okazję miasto na ogrodzonej działce postawiło miniosiedle. Oceniam jego "pojemność" na 400-800 (licząc 2-4 osoby/pokój). Proste, tanie (m.in płaski dach) budynki, nieco przestrzeni wspólnej - w sam raz na pobyt czasowy dla osób uciekających przed wojną (to te mityczne luksusy, do których uciekają uchodźcy z Polski). Skoro inwestorem jest miasto, to sprawa np. edukacji dzieci i młodzieży spośród uchodźców pojawia się tam z automatu - nikt nie będzie zaskoczony, że nagle trzeba zorganizować np. 5 dodatkowych klas.

piątek, 27 listopada 2015

Jaka jest twoja praca marzeń?

... czyli o tym, że można pracować w banku bez studiów kierunkowych i bez znajomości.

Pierwsza praca 

Kiedy zaczynałem swoją pierwszą w życiu pracę, razem ze mną zatrudniono jeszcze jednego kolegę. Był ode mnie zaledwie rok starszy, ale biorąc pod uwagę, że on skończył technikum (5 letnie), a ja liceum (4 letnie), to swoje kariery (hahaha!) rozpoczęliśmy równocześnie. Byłem pewien, że jego doświadczenie zawodowe jest podobne do mojego, czyli zerowe.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Mały Szanghaj, czyli Wieprz.

- dowód na to, że Specjalna Strefa Ekonomiczna nie jest do rozwoju gminy niezbędna.

Inwestycje

W Andrychowie brak nowych inwestorów oraz ucieczka (i zapowiedzi ucieczki) dotychczasowych do Zatora są tłumaczone: 
a. brakiem gruntów, które gmina mogłaby zaoferować inwestorom
b. oczekiwaniem na powiększenie Specjalnej Strefy Ekonomicznej
c. brakiem odpowiedniej infrastruktury 
d. itp, itd. 


W Zatorze inwestują firmy z andrychowskim rodowodem. (Lemarpol).

wtorek, 20 października 2015

Ile to jest bilion na innowacje?

...czyli o marzeniach o dotacji na wynalazki zbyt późno urodzonego wynalazcy ;)

Kiedyś w autobusie chcąc nie chcąc słyszałem rozmowę dwóch młodych chłopaków. O czym rozmawiali - nieważne - ale to co pamiętam to, że każdą wymienioną kwotę jeden z nich przeliczał na piwa. Jeden mówił "A wiesz, że Tomek dostał pracę i zarabia 700 zł", a drugi symultanicznie tłumaczył to na swój język: "Wow! Tomek może sobie kupić 1400 piw!". O ograniczonych możliwościach obrachunkowych tego piwoprzeliczacza można się było przekonać w momencie, gdy jego kolega podał kwotę, którą ktoś wydał na zakup nowego samochodu. Piwosza zamurowało i był w stanie zadać jedynie pytanie retoryczne "Ile by za to było piw?". Pewnie każdy z nas ma jakiś przelicznik (na piwa, auta, mieszkania, domy, zamki, jachty itp.), ale im ktoś uboższy, tym trudniej mu wyobrazić sobie, na co można wydać duże sumy pieniędzy.  

Popularne posty

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *