piątek, 18 września 2015

Uważaj, co czytasz dziecku

czyli o powieściach naszych i "obcych".


   Postępując zgodnie z mądrymi, gazetowymi przepisami staram się regularnie czytać synowi. Dręczą mnie co prawda wyrzuty sumienia spowodowane tym, że nie czytałem mu od momentu poczęcia do ukończenia przez niego roczku, co wg kolorowych gazet oznacza to, że przeze mnie "przegrał życie" i prawdopodobnie jego przyszłość to stanie w kolejce po zasiłek z ośrodka pomocy społecznej, ale nauczyłem się z tymi wyrzutami sumienia żyć  (pocieszam się, że zasiłek z OPSu nie jest najgorszym wariantem: przecież mógłby pozostać na moim utrzymaniu!).


   Pomimo późnego startu w ciągu 6 lat przeczytaliśmy naprawdę sporo. Jedną z jego ulubionych książek jest seria "Magiczne krzesło" - polska powieść przygodowa dla dzieciaków. Sceny mrożące krew żyłach! Wrogom Kukiego, Blubka i Gabi zadawane są liczne cierpienia. Przeciwnicy bohaterów są np. zamrażani na 10 minut, zostają porażeni czarem śmiechu, czarem utraty rozumu lub stają się tacy niezdarni, że budzą śmiech otoczenia (tzw. obciach jest chyba największą karą jaka może spotkać wroga). Dlatego po doświadczeniach z takimi powieściami dla dzieci i po przeczytaniu bliskowschodnich "Baśni z 1001 nocy" naszła mnie refleksja na poruszany ostatnio temat, a mianowicie "problemu" różnicy kultur między Europą, a światem muzułmańskim. Jakimi opowieściami karmi się tamtejsze dzieci, jaki sposób na rozwiązywanie konfliktów jest im podawany w opowiadaniach i czy może to mieć wpływ na ich późniejsze, życiowe drogi?

Ślub, bzykanko, do piachu! Następna! Ślub, bzykanko, do piachu!... 

   Kto czytał, ten wie:  prolog "Baśni z 1001..." to legenda o władcy, który co dzień brał za żonę nową dziewicę, po czym rankiem ucinał jej głowę (widać człowiek bogobojny: sex i ścięcie dopiero po ślubie). I tak dzień za dniem. Zanim dojdziemy do 3 strony baśni, sułtan zdąży zamordować już wszystkie dziewice w królestwie. Ostaną się tylko dwie siostry. Jedna z nich - Szecherezada - zgłasza się na zaślubiny "na ochotnika", gdyż ma w głowie plan. By odwlec swoją śmierć, snuje przed mężem opowieść (przez 1001 nocy), za każdym razem urywając ją w najciekawszym momencie (osoby stroniące od książek z pewnością znają ten trik choćby z "Dynastii" lub "Mody na sukces").

   Po gęsto usłanym trupem prologu następuje pierwsza baśń - "Ali Baba i czterdziestu rozbójników". Bierze pod uwagę wrażliwość dziecka (bliskowschodniego) i zamiast wszystkich dziewic w kraju  zamordowanych zostaje jedynie 41 mężczyzn: jeden poćwiartowany i powieszony , dwóm ścięto głowy, trzydziestu siedmiu śmiertelnie poparzono wrzącą oliwą, a herszta bandy dźgnięto kindżałem prosto w serce. Czy różnica między bajkami europejskimi jest wystarczająco widoczna?

   Nie wiem jak wasze dzieci, ale moje wraz z kolegami bardzo często  w swoich zabawach odtwarza przygody bohaterów z bajek. Można sobie wyobrazić jak wyglądają zabawy dzieci wychowanych na "Baśniach..." (a jest to ponad 200 opowiadań), ale dla tych, którzy mają ograniczoną wyobraźnię zrobiłem to:

W tle "natchnienie" do zabawy.



Ćwiartowanie Kasima. Potem tylko
powiesić członki i gotowe! 

Niewykorzystana szansa Arabów

   W pochodzących z IX wieku "Baśniach z 1001 nocy" można  dostrzec pierwszą, opisaną próbę bajkoterapii: Szecherezadzie swoimi opowieściami snutymi przez bite 3 lata udało się w końcu zmiękczyć serce sułtana. Nie zabił żony i - najważniejsze - stał się  ikoną dobrego, arabskiego męża. Ilu kobietom ten przykład ocalił życie, ciężko zliczyć (wielożeństwo nastręcza dodatkowych trudności obliczeniowych), ale śmiało można założyć, że chodzi raczej o miliony niż tysiące. Miliony kobiet mogły "cieszyć" się życiem w małżeństwie, którego to życia migawki znajdziemy w arabskich przysłowiach: "Bij żonę codziennie. Jeśli nie wiesz, za co, nie szkodzi, ona będzie wiedziała".

   Gdyby Arabowie mieli więcej oleju w głowie, to z wniosków sączących się między wierszami owych legend mogli już dawno temu zrobić swój produkt eksportowy: stworzyć teorię i praktykę bajkoterapii. Ale na ten pomysł wpadł dopiero na początku XX wieku ich zaciekły wróg - pewien Żyd -  zafascynowany wpływem jaki bajki wywierały na zachowanie dzieci. O ile w przypadku baśniowego, dorosłego sułtana na przemianę trzeba było czekać aż 1001 nocy, to w przypadku dzieci zmiana zachowań pod wpływem bajek terapeutycznych jest zaskakująco szybka. Mogę to potwierdzić na własnego dziecka przykładzie, które z uwagą słuchało bajek Marii Molickiej. Skoro przyjemne bajki Molickiej są w stanie szybko "naprawić" dziecko, to prawdopodobnie bajki o złodziejach i mordercach są w stanie je  "zepsuć". Dlatego "Baśnie z 1001 nocy", po pierwszej opowieści, postanowiłem odłożyć wysoko na półkę (w piwnicy). Nie ma co ryzykować wychowania bandyty w domu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty

Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *